Wspomnienia...
Chciałabym Mu tyle powiedzieć.... tak wiele... zbyt często brakuje słów, zbyt wiele mam obaw... a mało pewności siebie ...nigdy.
13 lipca 2004 rok... ta data w żadnym wypadku nie była dla mnie pechowa. Pożegnanie. Pociąg... kierunek -Tylmanowa.
Do oczu zbierają się łzy... wspominam. Ludzi, animatorów... Boga, którego czułam tam bardziej i naprawdę mocniej niż dotychczas...
Naciskam ''PLAY'' -słychać szum wydobywający się z pudełka zwanego 'wieżą' i nareszcie po chwili słychać śmiech, rozmowy... potem życzenia oraz podziękowania -dla mnie, od poszczególnych osób... pamiętam jak wzięłam ostatniego dnia oazy dyktafon i chodziłam od pokoju do pokoju zmuszając lokatorów do powiedzenia ''czegoś.'' I mówili, niektórzy więcej, niektórzy mniej. Cały czas się śmiali... nigdy nie zapomnę tego śmiechu pełnego radości i optymizmu.
Nigdy nie zapomnę.
Nie będzie konspektów, nie będzie pogodnych wieczorów ani agape... nie będzie nic. Tylko internet... moje jedyne okno. Na nic nie znaczący świat.
Wiem, jestem sama sobie winna... -ale dlaczego?
...zbyt mało pewności siebie...