tak o!
No więc zaczęłam 2 semestr, mimo nie zaliczenia jeszcze znacznej części przedmiotów...
Pomimo tych wszystkich niepowodzeń - nowy semestr to zawsze: nowe nadzieje: nowe przyrzeczenia -przede wszystkim te: więcej się uczyć... oraz: nie jeść tyle, ażeby potem brzuszek nie bolał ;P
Ogólnie rzecz biorąc to moje podejście jest chyba nazbyt optymistyczne.
Wykluczać powinna je chociażby: fizyka, genetyka i jeszcze innych parę przedmiotów, które były moją zmorą nie tylko od czasów licealnych.
Optymistycznie nadal.
I obojętnie.
K. poczuje na własnej skórze, co to jest brak jakiegokolwiek dotyku... jakichkolwiek uśmiechów, rozmów....
Szowinistów i egoistów nie strawię....
Nigdy.
Dziś pomogłam starszej Pani wysiąść z tramwaju. Widok obojętności wszystkich wokół aż mnie drażnił. I ot, -tak mnie tknęło, spontanicznie, pomimo faktu, iż podczas przejazdów tramwajem kompletnie wyłączam się na czynniki zewnętrzne i wszelakie decybele miasta -często tylko moja muzyka i gołe drzewa biegnące na przeciw.
Wracając do tematu.... nikt mi tak szczerze od serca - jak właśnie ta starsza kobieta -nie podziękował.... Okrutnie się wzruszyłam, ale pod moją maską musiałam udać, że jestem twarda, bezuczuciowa jak zwykle.
Przecież nie będę się otwierać na świat!!! Bo w jakim celu?
....A niektórzy nawet nie potrafią podziękować za obiad, na który poświęcony był czas- mój drogi, cenny, szybko uciekający czas... który mogłabym na przykład spożytkować na naukę, lub chociażby ....optymistyczne myślenie ;}
9/9 pkt z analizy jakościowej z dzisiejszego laboratorium z chemii.
Miło mi tak ^^'