Niestety. Prawda.
Chyba mam depresję.
Chyba, ponieważ nigdy wcześniej się z tym pojęciem w moim życiu nie spotkałam.
Płaczę co chwilę z powodu kolejnego nie zaliczonego koła z chemii.... czuję się okropnie, mam doły z powodu tego co studiuję i jak studiuję. Porównuję siebie do innych i jeszcze bardziej mi źle. Chodzę ze spuchniętymi oczami i boli mnie głowa. Na dodatek wyładowywuję się na osobie dla mnie bardzo ważnej... i tu jest kolejny składnik depresyjny.
Nie mam siły na pozytywne myśli. z Resztą pozytywnego nic nie ma.
Czuję się zła, niepotrzebna, nieakceptowana i głupia.
Czuję się? Ja taka przecież byłam i nadal jestem.
Każda porażka to dla mnie jeden wielki upadek z którego potem bardzo długo się wygrzebuję.
W zasadzie nie wiem w jakim celu to napisałam... może po prostu dlatego, że nie mam z kim o tym porozmawiać....
Bynajmniej...
....jutro pierwszy raz od 3 tygodni wracam do domu... do Inci (mojego kota) rodziców, przyjaciół i ukochanego rodzinnego miasta....
Może mi ulży.
Póki co czuję się nie fatalnie - a tragicznie.
;((((((((
Aż nie mam innego wyjścia i muszę to w końcu napisać:
NIE CHCĘ MI SIĘ ŻYĆ!!!!