Ostatnią piosenkę przeskakał. Och co to był za koncert! Uwielbiał metal -to dopiero jest muzyka. Do domu wracał sam. Było już po północy, na ulicy była kąpletna cisza, tylko co chwilę słyszał szum wiatru poruszający drzewa i delikatne spadanie liści. Czego chcieć więcej? -no tak, drugiej bliskiej mu osoby idącej obok, lecz to było w tej chwili nie możliwe. (...) Szedł już niecałe 15 minut, gdy usłyszał śmiechy, na początku zdawało mu się, że to wiatr płata mu figle, lecz gdy szedł caraz szybciej śmiechy stawały się caraz bardziej wyraźne, nie tyle wyraźne jak i szydercze , pełne okrucieństwa . Zza zakrętu zobaczył wyłaniające się postacie. Im bliżej był nich tym bardziej ogarniał go lęk. Już prawie ich minął, gdy usłyszał ponownie głośny śmiech ... i poczół jak ktoś chwyta go za ramię. Serce podskoczyło mu do gardła, próbował zdjąć to ogromne łapsko ze swojego barka, lecz nie miał siły czuł jak TO ściska coraz bardziej. Jego nogi ugięły się i upadł na chodnik. Zobaczył, że ONI są akapturzeni, nie widział ich twarzy lecz poczuł krew. Jeden z nich podszedł do niego i kopnął go mocno w brzuch, chłopak jęknął z bólu. Co jest grane? Czemu to robicie? Zostawcie mnie.......proszę. Czarne postacie otoczyły go załapały się za ręce i zaczęły wołać, co to był za język? Pierwszy raz słyszał takie słowa. Co one naczyły? Nie miał pojęcia. Nagle dał się słyszeć potężny grzmot, jakby niebo się waliło i zaczął lać deszcz. Chłopiec zamknął oczy, lecz gdy je ponownie otworzył zobaczył, że to nie jest deszcz lecz krew, pełno krwi!!! Krzyknął tak donośnie, że usłyszał powielające się echo...pomocy.....pomocy..........pomocy................pomocy. Po chwili burza ustała a zakapturzone postacie nadal stały nieruchomo. (...) Ból był niedozniesienia, a oni nie przestawali kopali, kopali
***
Ból był nie dozniesienia, a oni nie przestawali -kopali, kopali...co robić? Wszystko zdawało się odchodzić bezpowrotnie. Jego życie, przyjaciele, czół, że już więcej ich nie zobaczy. A tęsknił za nimi, chciałby ich zobaczyć chodź na chwilę przed tym co za raz miało się stać. Czy taki miał być jego koniec? Osoby niezidentyfikowane pastwiły się nad nim, a on nie mógł nic zrobić...widział tylko krew, nie czół już nic, wolałby by znęcali się nad nim dalej, bo gdyby przestali ,ból przekroczył by jego siły, których i tak miał już z minuty na minutę tak niewiele... Z jego sinej twarzy popłynęły łzy, łzy które uświadomiły mu, jaką wartość ma życie. Przed oczami zobaczył swoich przyjaciół, rodzinę –wszystkich których kochał...oraz ją. Miał przed oczyma : jej roześmianą buzię, długie proste włosy falujące na wietrze ...to wszystko kiedyś było w zasięgu ręki ...żałował, że jej nie poznał. A było tyle czasu, wystarczyło uwierzyć w siebie i podejść po prostu podejść. Łzy nie przestawały lecieć, teraz wiedział, że kocha. Lecz już było za późno... Postacie stojące wokół niego zaczęły wirować, po chwili chłopak leżał bezwładnie na ziemi. Miał sen, piękny sen , a może to wcale nie był sen lecz rzeczywistość ...może już było po wszystkim ? Śnił o niej, był z nią...rozmawiali, siedzieli na pomoście nad morzem, jakże to było piękne: oni siedzący tak blisko siebie, mewy latające bardzo nisko, szum morza.... spojrzeli sobie głęboko w oczy i twarze zbliżały się do siebie i....nagle coś wyrwało go ze snu. Zobaczył przed oczami pewien obraz: mroczne postacie leżące i wijące się z bólu, pełno krwi... najbardziej rzuciła się w oczy postać która oślepiła go, był to blask który dodał mu otuchy, ocieplił jego serce. Kto to był? Owa postać nadal zmagała się jeszcze ze zjawami które co chwila powracały do siebie. Czy ta walka nie miała końca? Tak chciałaby wstać i pomóc komuś kto obudził w nim nadzieję... lecz nie miał siły Zamknął oczy, lecz nadal przez powieki widział blask bijący od nieznajomego... miał nadzieję, że obudzi się z tego koszmaru, że ból zniknie, chciał jak najszybciej odejść, nie mógł już dłużej tego znieść, rany mocno krwawiły, chciał odejść lecz to było nie możliwe. Poczuł na swojej twarzy czyjeś włosy, ktoś się nad nim nachylał, ktoś sprawdzał czy żyje, może komuś zależało...? Otworzył oczy zobaczył dziewczynę o nieziemskiej cerze, zza jej placów zaś wystawały piękne białe, błyszczące skrzydła. Ona była elfem, tak ! Spojrzał na nieznajomą obdarzając ją pomimo ostrego bólu uśmiechem, a ona odwzajemniła go. Chłopca ogarnął spokój, poczuł w sercu ciepło, takie ciepło jak kiedyś gdy patrzał na dziewczynę do której tak obawiał się podejść. Wzięła go na ręce i delikatnie odbiła się od ziemi. (...) Lecieli dosyć długo, chłopiec przypatrywał się dziewczynie od dłuższego czasu, czuł, że skądś ją zna, do kogo była podobna?! ..........C D N.