...do niczego
Czuję się strasznie, okropnie, dziwnie, żałośnie. Najgorsze jest to, że straciłam coś z siebie, coś co było bardzo istotne...
Czuję jakby ktoś -sama nie wiem czy ktoś mi bliski czy zupełnie obcy, wcisnął w mój beznadziejny chodź indywidualny program, przycisk "stop". Wiem, że już nie potrafię być czynna wobec drugiej osoby.
...zamknęłam się w sobie.
Czuję jakby odpalono we mnie bombę... która już zaraz, już za NIEWIADOMĄ chwilę rozerwie moje marne uczucia, wspomnienia, marzenia...
Nie chcę...
Już tyle straciłam.
Chyba już wiem... tu chodzi o drogę! Na pewno nie idę tą ścieżką co powinnam. Może moim celem nie było spotkanie właśnie tych ludzi...? Z resztą ostatnimi czasy ...są ich śladowe ilości...
Bezsens.
Błędne koło.
Wiem, że muszę iść do spowiedzi. Lecz ciągle mnie cos od tego odciąga...
Szatan w ludziach, szatan w alkocholu, szatan we mnie...
Boże! Ja nie chcę Cie stracić!
Nadal jestem Twoim świadkiem. Chcę być z Tobą... pragnę...
i...
Bezsens. Przecież ja i tak jestem do niczego.