0 w skali Beauforta
Pracowicie już mija 5 lekcja angielskiego pod rząd z książeczki pt. "Język angielski w 30 dni". Myślami podczas nauki chemii kolejny raz odbiegam w stronę Anglii... Będzie cudownie. Tak- to będą musiały być cudowne święta Wielkiej Nocy...
Za dużo smucenia się i zastanawiania: co znowu zrobiłam źle? Dlaczego się do mnie nie odzywa? DOSYĆ! Teraz moje serce znajduje się w dziwnej fazie... bardziej zbliżonej do nijakości niż smutku... Ale to przecież dobrze! -Przynajmniej tak mi się wydaję.
Wiele razy mówiono mi, że boję się samotności, dlatego kurczowo trzymam Go przy sobie. To stało się z dnia na dzień... po prostu po kolejnej scenerii niczym z dramatycznego aktu teatralnego. -oczy czerwone jak u królika - spuchły do niewyobrażalnej wielkości. Jednak wstać trzeba było (bez gadania!) i pójść na uczelnię. Więc poszłam. Na początku było ciężko, bo oprócz spuchniętych oczu była też przeokrutnie boląca głowa. Ale minęło
Koniec. Już tak nie będzie.
Miałam nie naciskać.
Nie będę.
Miałam dać swobodę.
Dałam.
Siedzę już prawie cały dzień w pokoju sama. A głos K pełen optymizmu (i wolności ;/) dobiega zza drzwi...
Dobrze, że złośliwość przedmiotów nie jest aż tak wybitnie wielka... bo już tylko odtwarzacz na kasety mi został...
Byle do Świąt!