W zasadzie nic
Wiosna powitana.
Marzanna gdzieś obija się o dno Warty. I dobrze jej tak! Już dawno chciałam ją tam wrzucić.
Dzisiaj miałam straszliwy dzień. W życiu na raz nie: płakałam, śmiałam się, krzyczałam, biłam, denerwowałam się, wściekałam i rzucałam (pamiętnikiem)
Wszystko jak na złość. Wszystko przeciw mnie. Nawet tramwaje były złośliwe i nie jeździły wtedy kiedy powinny jeździć.
Potem spowiedź. Ryczałam jak wielkie bobrzysko. Obeszłam chyba wszelkie możliwe kościoły w moim mieście i w końcu się zdecydowałam. Już mi lepiej. I co ważne lżej. Teraz czuję, że bez tych grzechów jestem lżejsza o conajmniej 10 kilogramów.
Straszny chaos panuje w mojej głowie. I jak widać chaos również wkradł się na tego bloga...
p.s. tak bardzo chciałabym nową gitarę i jeszcze bardziej chciałabym się kiedyś nauczyć grać piosenkę Zeppelinów “Stairway to Haven” uwielbiam ją... *marzy*