Niedzielny przelot
Podrożał znów dookoła świat,
choć tani kredyt daje bank,
za ciasny już biurowca hol,
w krąg szary marmur, zimne szkło.
Na dobre życie bessa trwa,
Znowu w pracy spędzę resztę dnia,
i chyba zapomniałem już,
że skrzydła w kącie pokrył kurz.
W niedzielę skrzydła swoje weź,
na wielką górę z nimi wejdź i leć,
tam w górze zawsze wieje wiatr,
jeśli z nim jesteś za pan brat to leć.
Za ciasny wirtualny świat,
a ten realny trochę zbladł,
z wycinków gazet zlepić chcesz
swą twarz, swój uśmiech, każdy gest.
Ehh niedługo goście przyjdą... i znowu będzie trzeba być miłym :P. A jutrzejszy dzień spędze samotnie... tak jak rok temu... i w końcu skończe te śmieszne 17 lat...