Nic
Już nie mam siły. Po bierzmowaniu jedyne co Bóg mi dał to zrozumienie tylu spraw, na które miałam zamknięte oczy. Teraz już wiem. Wiem, że jestem do niczego. Gdzie są Ci, którzy okrzyknęli się mianem moich przyjaciół? ...cisza . Gdzie jest moja rodzina, która powinna wspierać mnie gdy upadam? ... cisza . Nawet oni zawodzą...nawet oni nie chcą mnie znać, czy aż tak sie zmieniłam, czy jestem aż taka nie do zniesienia? Podczas spaceru, z którego wróciłam niedawno zrozumiałam, że jestem na tym świecie wogóle niepotrzebna... tylko skoro nikt mnie tu nie chce, to po co Bóg mnie tu trzyma? Już wolała bym umrzeć, tylko bezboleśnie. Kiedyś mówiłam: Chcę umrzeć! Ale przynajmniej chce zobaczyć czy dostanę się do takiego Liceum co chcę. I dostałam się. Marzenie spełnione. Ale co z tego? Teraz już nie mam żadnych marzeń, nic. To co kochałam -odebrali mi rodzice bo według nich, miałam niby cały czas się uczyć. Nic nie widzę, widze teraz świat przez duże, szklane, łzy. Jedno o co teraz proszę to: smierć. Nie chcę tu być. Nie chcę... czuję, że z każdym dniem odchodzę... już nigdy nie będzie jak dawniej. Nigdy.