Anastazja jestem?
Anastazja, jestem.
Już po bierzmowaniu... zawsze marzyłam, żeby to tak wyglądało: czarna rozpacz tuż po, no i potem powrót do domu i sprzątanie w swoim pokoju. Dlaczego? Czy dla niektórych ludzi SAKRAMENT jest niczym? To tak właściwie po co po Ślubie kościelnym jest wesele?
Definytiwny koniec.
Tak dawno się do nikogo nieodzywałam, że nawet tak naprawdę nie pamiętam barwy swojego głosu... jego tonu. Fakt, odzywam się do rodziców jak coś chcą... "zrób coś tam" -yhyy...
Wyszłam na dwór. Tak naprawdę, zrozumiałam, że nie mam po kogo pójść, żadnej bratniej duszy, wszyscy zajęci swoimi sprawami, mają swoje poblemy... nikt nie ma czasu. Szwędałam się po paru osiedlach, mijałam dzieci, staruszków, rówieśników... wszyscy zdawali się być zadowoleni... z życia i z siebie. Trwało to 2 godziny. Nogi bolą, szkoda, że na marne, bo do żadnych wniosków nie doszłam.
Chociaż nie do końca... co chwile mówiłam do siebie idąc "Bóg tak chciał" -najwiodoczniej, tak chciał.