Ostatnią piosenkę...
...przeskakał. Oh co to był za koncert! Uwielbiał metal -to dopiero jest muzyka. Do domu wracał sam. Było już po północy, na ulicy była kąpletna cisza, tylko co chwilę słyszał szum wiatru poruszający drzewa i delikatne spadanie liści. Czego chcieć więcej? -no tak, drugiej bliskiej mu osoby idącej obok, lecz to było w tej chwili nie możliwe. (...) Szedł już niecałe 15 minut, gdy usłyszał śmiechy, na początku zdawało mu się, że to wiatr płata mu figle, lecz gdy szedł caraz szybciej śmiechy stawały się caraz bardziej wyraźne, nie tyle wyraźne jak i szydercze , pełne okrucieństwa . Zza zakrętu zobaczył wyłaniające się postacie. Im bliżej był nich tym bardziej ogarniał go lęk. Już prawie ich minął, gdy usłyszał ponownie głośny śmiech ... i poczół jak ktoś chwyta go za ramię. Serce podskoczyło mu do gardła, próbował zdjąć to ogromne łapsko ze swojego barka, lecz nie miał siły czuł jak TO ściska coraz bardziej. Jego nogi ugięły się i upadł na chodnik. Zobaczył, że ONI są akapturzeni, nie widział ich twarzy lecz poczuł krew. Jeden z nich podszedł do niego i kopnął go mocno w brzuch, chłopak jęknął z bólu. Co jest grane? Czemu to robicie? Zostawcie mnie.......proszę. Czarne postacie otoczyły go załapały się za ręce i zaczęły wołać, co to był za język? Pierwszy raz słyszał takie słowa. Co one naczyły? Nie miał pojęcia. Nagle dał się słyszeć potężny grzmot, jakby niebo się waliło i zaczął lać deszcz. Chłopiec zamknął oczy, lecz gdy je ponownie otworzył zobaczył, że to nie jest deszcz lecz krew, pełno krwi!!! Krzyknął tak donośnie, że usłyszał powielające się echo...pomocy.....pomocy..........pomocy................pomocy. Po chwili burza ustała a zakapturzone postacie nadal stały nieruchomo. (...) Ból był niedozniesienia, a oni nie przestawali kopali, kopali...