Oj źle...
Czuję, że moja zła passa powraca...na matematyce karambol...Wchodzimy luzik, a pani wyciągamy karteczki ( ja totalna załamka) nic z tej matmy nie kumam...tzn zrobić to może coś zrobie, lecz przez ten cały stres to zapomniałam nawet kolejnośc wykonywania działań...oj źle ze mną...jedna jedynka podła, to juz reszta się posypie szybciutko. ale kontynujując: pani zaczęła brać do tablicy...no to ja następny szok, stres, i drżenie rąk...nadeszła moja kolej wstaje iiii.......... bumm zaplątam się o pleckak stojący na ziemi przy mojej ławce i potknęłam się o ławkę :[...klasa miała niezły ubaw bo mi do śmiechu nie było...zbliżałam sie tam gdzie miała nastapić wyrok...chichrali sie jeszcze parę sekund...nim doszłam. Pani podaje przykład....(ja nic w moim mózgu pustka....wielcki nicoo) cos tam napisałam...ale pani wielce oburzona stwierdział, iż to co nabazgroliłam jest źle...usłyszałam podpowiedź ...napisałam....dalszą częśc przykładu jakoś przebrnęłam lecz z wielkim trudem i dzięki podpowiedziom klasy. Pani był zbulwersowana faktem, iż klasa ma tak fatalny poziom z matmy...nastepne pół lekcji przepłakałam. Już nie wytrzymuje, spr. z prostego materiału zawaliłam, przy tablicy jeszcze gorzej...nie wiedziałam, że ze mną tak może być...płakałam , płakałam...i nic wiecej z tablicy nie mogłam przepisac bo by wszyscy zobaczyli ze coś ze mna nie tak...kto wie może by się smiali.......z opuszczoną głową przetrwałam do końca lekcji i...wyszłam na przerwę...lecz na przerwie nie od razu mi sie poprawiło wtedy tez płakałam...postaram wziąść się w garść . Nie wiem co sie ze mną dzieję, ...mysałam, że jest juz dobrze lecz myliłam się...