Przemyśleniowo.
Już półtora roku usiłuję przyzwyczaić się do zaistniałej sytuacji...
Patrzysz... Wzruszasz się... i myślisz 'kocham'. Szkoda, że niektóre uczucia nie mogą być bardziej stałe niż zwykle. Ale niestety, bywa tak, iż człowiek nieopatrznie zawiesi wzrok na innym człowieku i... zaczyna się -akt zazdrości. Nigdy nie miałam określonego zdania co do owej 'zazdrości'... która jak się ostatnimi tygodniami okazuje, jest wredną, podłą i parszywą złośnicą. I jednak faktycznie, źle się dzieję gdy puka do Twoich drzwi. Nie chcę Cię! Zazdrości odejdź...
Chciałabym w końcu poczuć smak prawdziwej, pięknej, niezakłóconej żadnymi negatywnymi uczuciami miłości.
Czy możliwe jest odrodzenie się na nowo czegoś co już kilka razy wcześniej zdążyło się rozpaść.... niemalże na drobne kawałki... Czy można pokochać więcej, bardziej.... intensywniej niż dotychczas?
p.s Już nie piję. zbrzydło mi.
Dodaj komentarz